niedziela, 9 maja 2010

Nalot żonkili

Wiosna w całej pełni, szaleją bzy i kasztanowce, żonkile oszalały zupełnie i ich główki pełne zwielokrotnionych płatków drapieżnie straszą mnie z wazonu. W nocy boję się zmrużyć oczy, bo te zmutowane gigakwiaty gotowe mnie pożreć...

A ponieważ rączki świerzbią, zabrałam się do scrapowania - sztuczne kwiatki wydawały mi się bezpieczniejsze. I rzeczywiście - nawet nie poobgryzały mi paznokci.
A szalały wiosennie, ile wlazło. I tyle właśnie na kartkę ich wlazło. To znaczy - ile się pomieściło.


Te, co się nie pomieściły powiedziały, że nie zwiędną, dopóki nie zostaną wpuszczone na
kolejną kartkę.

Więc nie jest to ostatnia moja wiosenna kartka.


- Tato! Tato! Znalazłam kwiatek! Wiesz jak się nazywa?
- Oczywiście! To żonkil.
- Aha! A jak się to pisze?
- ... ... ...  Wiesz, to chyba jednak mak...

5 komentarzy:

  1. Śliczniutkie, wiosna na nich szaleje,że hej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka piękna odmiana żonkili, nie widziałam takich jeszcze. Karteczka urocza, scrapujesz równie pięknie jak dekupażujesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostawałam mnóstwo kartek mniej lub bardziej gustownych -jednak te są szczerze sweet.
    dzieki za zaproszenia do zabawy-pozdrowka-aga

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję za życzliwe komentarze, całkiem przyjemne to scrapowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Żonkile to moje ukochane kwiaty. Cudownie kojarzą mi się z początkiem wiosny. Mają delikatny zapach i są piękne.
    Dostaję je zawsze od męża od wielu lat :-)
    A karteczki popełniłaś urocze !

    OdpowiedzUsuń