Niedawno wpadło mi w ręce ( w przenośni, oczywiście) pianino, po przejściach, ale z widokiem na lepszą (dla siebie) przyszłość. Świetlana przyszłość czekała go w przestronnym, nowoczesnym wnętrzu podkrakowskiego domu, wśród białych mebelków z IKEI, biało-czarnych, kwiatowo-ornamentowych obić, lnianych, beżowych zasłon...
Pod warunkiem, że będzie tam pasowało...
Kiedyś jasnobrązowe miało za sobą już jedną przemianę, było pomalowane na czarno. Wtedy pasowało... ale świat się zmienia, właściciele zmienili mieszkanie, zmienili styl, no i ono musiało się zmienić.
Obiecałam mu lekki lifting i całkowicie nowy image.
Tak wyglądało przed operacją plastyczną, ale już po zeszlifowaniu czarnej farby:
Postanowiłam wykorzystać szablon. Ale nie było takiego "gotowca", który pasowałby i wzorem i wielkością. Wykorzystałam więc istniejący, ale powiększyłam go, dopasowałam i pracowicie powycinałam. Malowanie powtarzającego się motywu sposobem "co drugi" (żeby nie rozmazywać świeżej farby) i na przemian czarny i biały, trwało bardzo długo i zaowocowało dwutygodniowym bólem WSZYSTKICH mięśni - (nawet nie wiedziałam, że mam ich tyle), ale z efektu jestem bardzo zadowolona.
Połączenie białego i orzechowego koloru pomogło w zachowaniu ładnych proporcji bryły (muzyków proszę o nieobrażanie się za nazewnictwo), poza tym płaszczyzna pod klawiaturą może być wymiennie zakładana (na białą lub na orzechową stronę, co w przypadku dzieci ma bardzo praktyczne znaczenie).
Pianino wygląda na zadowolone, właściciele również, a i ja jestem zadowolona.
Jak jeszcze sąsiedzi przy wszystkich wprawkach, gamach czy etiudach będą zadowoleni, to już będzie pełnia szczęścia,
czego i sobie i wszystkim życzę ;)))
PS
Nie mam jeszcze zdjęć w nowym otoczeniu, ale jak tylko zdobędę, chętnie pokażę ;)))