Planowałam pokazać Wam mój zimowy świat, gdy spadną u mnie pierwsze śniegi. Na razie jednak nie zapowiada się, a moja niespodzianka nie będzie już niespodzianką, bo pojawiły się już na blogach pierwsze zimowe banieczki z krajobrazem w środku.
Więc, niejako sprowokowana, ale i usprawiedliwiona (mój Tato odwiedza mnie właśnie wracając ze Szczawnicy, a tam właśnie porządnie zawiało i nie zamiotło -
jak w tym dowcipie o dozorcy, który bezradnie siedzi przy zaśnieżonej kamienicy, a na pytania mieszkańców o odśnieżanie mówi, ze to wina tych od prognozy pogody, bo zapowiadali, ze "zawieje i zamiecie", a tu zawiało, a nie zamiotło...
- więc zaliczam tamten śnieg, jako mój ;)
Broniłam się przed zimą, jak długo się dało. Ale ze względu na pracę (zamówiony pokaz robienia zimowej banieczki) musiałam po nocach, po kryjomu przed samą sobą, mrozić, śnieżyć, sypać i zamrażać...
Ponieważ nie uczestniczyłam w szkoleniu organizowanym przez producentów czy hurtowników, którzy instruowali, jak przygotować takie cuda przy użyciu ich preparatów, musiałam wymyślić swoją metodę. Papier z domkami (3d, do składania) już był dostępny, wyciągnęłam zapasy sztucznego śniegu z zeszłego roku (nowych preparatów, dostępnych już teraz jeszcze nie było), na giełdzie kwiatowej zaopatrzyłam się w szyszki, mchy, sztuczne i prawdziwe gałązki oraz inne cudeńka i zaczęłam się bawić.
- Żeby sobie ułatwić i nie obciążać banieczki masami śniegu, wykorzystałam styropianowe kule, którym ścięłam wierzchołki (dobrany rozmiar kuli i plastikowej banieczki pozwalał na idealne dopasowanie w środku),
- wnętrze bombki "zamroziłam" przezroczystym żelem (jak zamrożone szyby), gdzieniegdzie wrzuciłam gwiazdkę, brokatem udałam mróz i sople lodu, w końcu ośnieżyłam (można farbą, sztucznym śniegiem),
- na styropianie nałożyłam sztucznego śniegu śniegu po pas,
- domki ozdobiłam sztucznym śniegiem i wstawiłam w mokry sztuczny śnieg (dobrze się trzyma)
- mchy, porosty, widłaki, szyszki i inne gałązki też oprószyłam śniegiem i też wstawiłam w mokry śnieg,
- na choinkach w środku ustawionych na rynku lub w ogródkach powiesiłam banieczki zrobione z kropli perlen-penów (konturówek),
- sypnęłam anielskim pyłem (najdrobniejszy brokat) i kryształkami "mrozu",
- a na końcu i po wierzchu kropeczkami lodowej bieli zostawiłam ślad po burzy śnieżnej
Przygotowywałam kurs obrazkowy, ale ponieważ już się taki pokazał w sieci, nie będę się powtarzać (zwłaszcza, że bo roboty z tym co niemiara, fura zdjęć do obrobienia itp.).
Uczulam tylko, by przed zamknięciem wysuszyć dokładnie wszystko, co jest w środku, bo w przeciwnym wypadku na wewnętrznych ściankach będzie się osadzała wilgoć z suszącego się śniegu i będą zroszone i zamglone.
Zabawy jest z tym wiele, obudzone w nas dziecko na pewno nam w tym pomoże ;)))
Przypomną się wszystkie dziecięce zachwyty, marzenia, zabawy...
Powyciągamy z zakamarków wszystkie możliwe i niemożliwe drobiazgi, by upiększyć i wzbogacić te zamknięte w kulach, bajkowe światy...
Sama w jednej z banieczek zrobiłam jeziorko, na innej klomby obudowane paciorkami, lub ścieżki wysypane drobniutkimi kamyczkami, posadziłam iglaczki, ustawiłam ławeczki itp.
Teraz kombinuję z latarniami ;) żeby w klimacie złapać coś z Dickensa...
Ostrzegam, że to wciąga...